Spokojnie szła. Swoimi trampkami zahaczała o trawę, która szybko się zginała i łamała.
Z zaciekawieniem patrzyła na to jej wilczyca Glimmer.
Jej oczy wędrowały to w górę, to w dół.
Nastawiła uszy jak by miało coś się dziać.
Sceneria wyglądała pięknie.
Dziewczyna która szła z wilkiem o zachodzie słońca po polu...
- Glimmer, Glimmer! - nagle ukucnęła Isana głaszcząc wilka po pysku, jak psa. Przytuliła się do jej sierści, palcami obejmowała kolejne włoski futra.
Wilczyca spokojnie się wytrąciła liżąc Isane po policzku.
W oczach oboje mieli wielkie zaufanie.
Dziewczyna położyła się na sianie.
Łaskotało ją po plecach i nogach. Zaśmiała się, a Glimmer wskoczyła jej na brzuch. Powoli przesuwała łapę po jej twarzy, ale coś innego zwróciło jej uwagę.
Podniosła uszy i ogon, wybiegła na środek pola.
- Zaczekaj! - Isane ledwo się podniosła. Zdezorientowana pobiegła szybko za nią.
Glimmer zwolniła tempo. Przyłożyła pysk do ziemi i coś wąchała.
Powoli i spokojnie szła po prostym tropie.
- Co ty tam wywęszyłaś Glimmer?
Wilczyca nie podniosła nawet głowy. Weszła w ciemne krzaki.
Nagle gwałtownie tam wbiegła.
- Glimmer!
Isana szybko podążyła za wilkiem.
Zobaczyła Nighta.
Wilczyca patrzyła na niego, jak by widziała go pierwszy raz.
- Nighto, znowu się błąkasz po krzakach?! - z uśmiechem zapytała wilka Isana.
On dziwnie na nią popatrzył.
No tak... Wszystkie wilki są dzikie, nawet Glimmer.
A ona najlepiej wszystkie by udomowiła. Glimmer i tak jest już rozpieszczona.
- No tak... - wyjąkała i poszła.
Glimmer została, choć na początku nie wiedząc co robić, patrzyła w stronę Isany.
Nighto popatrzył na nią.
Zrozumiał, zwykła, słodka samica... Nie w jego stylu!
W ogóle nie lubi kontaktu z wilczycami.
Cicho zawył i uciekł w głąb krzaków.
Glimmer zrozumiała. Pobiegła w przeciwną stronę.
Nagle zauważyła zająca.
Pamięta jeszcze sztukę polowania.
Właśnie chciała za nim pobiec, gdy przed nią stanął inny wilk...
Maxime.
Zawarczał groźnie. W ten sposób powiedział, że nie ma szans.
Odepchnął ją i pogonił za zającem.
Biegł. Sapał i był cały spocony, ale czuł tylko satysfakcje, nie zmęczenie.
Wreszcie... Skoczył na niego.
Swoimi szponami, ostrymi jak brzytwa, rozciął skórę i ścięgna zwierzęcia.
Zanurzył głęboko pysk, rozkoszując się smakiem krwi.
Zając przez chwile się jeszcze szarpał, ale szybko jego piski ucichły...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz